"Historia zaczęła się od telefonu na infolinię jednego z amerykańskich banków. Roztrzęsiony głos kobiety informował, że właśnie spłonął jej dom. Prosiła o przesłanie na jej tymczasowy adres nowej karty kredytowej, by móc przeżyć, zanim ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie.
Bank początkowo nie robił trudności z przesłaniem nowej karty na podany adres. Jednak w trakcie rozmowy komputer analizował głos w słuchawce i porównywał go z bazą danych oszustów bankowych. Gdy okazało się, że rozmówca to nie tylko kobieta, ale i poszukiwany przez policję oszust, pod podanym adresem pojawiła się policja. Oszuści, którzy czekali na kartę, nawet nie wiedzieli, co się dzieje."
- Arkadiusz Przybysz, Gazeta.pl